ďťż
Moj artykul o Taurusie
RadAg! - 2008-03-01, 09:52 Ponizej zamieszczam moj art o Taurusie. Zarys historyczny i troche o moim egzemplarzu. co sadzicie?
Jeden z najpopularniejszych w swoim czasie samochód w USA. Bardzo popularny także wśród miłośników teraźniejszej amerykańskiej motoryzacji na całym świecie. Druga generacja tego auta, produkowana w latach 1992-1995 nieprzerwanie, rok po roku była Car of the Year w Stanach. Nie tylko jednak miano samochodu roku świadczy o jego popularności na początku lat 90-tych. Także nieprzerwanie w latach 1992-1996 był to najchętniej przez Amerykanów kupowany samochód. Utracił swoje pierwsze miejsce na listach sprzedaży na rzecz Toyoty Camry w 1997. Pomysł na Taurusa zrodził się w 1981 roku. Miał to być popularny samochód segmentu mid-size o napędzie na przednie koła (FWD) i miał zastąpić Forda LTD. Rodził się na deskach kreślarskich Ford Motor Company wspólnie z modelem Escort. Przy pracy nad Taurusem pracowali jednak tylko amerykańscy inżynierowie. Był to bowiem projekt kierowany tylko na rynek amerykański. Samochód został zaprezentowany w 1985 roku i był jednym z pierwszych aut rodzinnych zrywającym swoją sylwetka z tradycyjną kanciastowatościa aut amerykańskich. Tego samego roku Mercury – jedna z firm działających pod skrzydłami Forda zaprezentowała model Sable – bliźniaczy odpowiednik Taurusa. Znawcy rynku motoryzacyjnego sądzili że Taurus się nie przyjmie. Nie dość że zrywał samą sylwetką z innymi amerykańskimi produktami tamtego okresu, był także autem zaawansowanym technicznie jak na owe czasy. Samo zastosowanie przedniego napędu było wtedy bardzo ryzykownym krokiem. Samochody FWD były rzadkością na rynku amerykańskim. Ku zaskoczeniu wszelkiego rodzaju znawców rynku Taurus pierwszej generacji został bardzo przychylnie przyjęty przez amerykańskich klientów i sprzedał się w liczbie ponad 1 mln egzemplarzy (do roku 1991). W związku z sukcesem Taurusa i Sable’a GM oraz Chrysler szybko przystąpiły do stworzenia swojego auta rodzinnego o aerodynamicznej sylwetce. Co charakteryzowało Taurusa wśród typowych amerykańskich produkcji to wykonane z tworzywa sztucznego klosze lamp przednich oraz atrapa chłodnicy, wykonana także z tworzywa. Sable zamiast atrapy posiadał podświetlany panel który tworzył wraz z przednimi światłami, świetlny pas ciągnący się przez cały przód samochodu. Auta były dostępne w kilku wersjach silnikowych, jako sedan i station wagon. Silniki to 2.5L rzędową czwórka, oraz trzy silniki V6 o pojemnościach 3.0, 3.8 i 3.2 dla wersji sportowej SHO (dostępnej od roku 1989). Dostępne były wersje o różnym stopniu wyposażenia (L,GL,LX) do wyboru z automatyczną lub manualną skrzynią biegów. Dość poważnie do sukcesu Taurusa przyczyniła się jego obecność w filmie Robocop. Także amerykańskie władze nie zostały wobec nowego dziecka Forda obojętne. Pojazd często był używany, na przełomie lat 80/90, przez amerykańskie służby. Szczególnie wyraźnie widać to w hollywoodzkich produkcjach. W filmach „Zabójcy” gdzie Sly jeździ identycznym Bykiem jak mój (no prawie bo mój ma klamki w kolorze nadwozia), „Mrocznej dzielnicy” gdzie z kolei zabójcy ścigają ,też podobnym Taurusem, biednego Stevena Segala. Taurus 2 generacji występuje w co drugim odcinku popularnego serialu „Z archiwum X”. Także Blake Carington z Dynastii poruszał się super wypaśnym czarnym Taurusem pierwszej generacji. W 1990 Ford postanowił przebudować lekko Taurusa, głównie wewnątrz. Udostępniono wersje z poduszką powietrzną dla kierowcy. Silnik 2.5L wyposażono w sekwencyjny wtrysk paliwa, silniki V6 od początku posiadały wtrysk. Wersja LX została wyposażona w ABS. W 1992 Taurus i Sable przeszły poważny face lifting i tak narodziła się druga generacja tego auta, będąca przez cały okres produkcji najlepiej sprzedającym się autem w USA. Zmieniono przód i tył samochodu, interior. W roku 1993 zrezygnowano z najuboższej wersji o oznaczeniu L oraz wycofano silnik 2.5L uważany za bardzo awaryjny (amerykanom zawsze najlepiej wychodziły benzynowe V-ki). Dostępne były nadal wersje GL oraz LX z silnikami 3.0 lub 3.8 oraz wersja SHO z silnikiem Yamahy 3.2L i podwójnym wydechem. Wersja policyjna była wyposażona w silnik 3.8 (zmodyfikowany w stosunku do cywilnego 3.8) i także podwójny wydech. W 1996 roku Ford wprowadził kompletnie nowego Taurusa na rynek, bardzo mocno osadzonego w japońskiej stylistyce nadwozia. Ford liczył na ogromny sukces nowej wersji, porównywalny z sukcesem kiedy Taurus pojawił się na rynku w 1985 roku. Niestety się przeliczył. Nastąpił spadek popularności Taurusa i bliźniaczego Sable’a na rzecz aut japońskich. Trzecia generacja natomiast była pierwszą sprzedawaną także do krajów europejskich,Japonii, Hong-Kongu oraz na rynek Australii i Nowej Zelandii. Trzecia generacja wyposażona była w nowej generacji silniki duratec. Wersja SHO doczekała się silnika V8 o pojemności 3.4 litra niestety tylko ze skrzynią automatyczną. Kolejna generacja Taurusów została zaprezentowana przez Forda w roku 2000. Była to optycznie zmodyfikowana 3 generacja, wyposażona w nowe lampy i grill. Było też kilka zmian w wyposażeniu auta. Produkcja modelu SHO została zarzucona. Czwarta generacja kontynuowała spadkową tendencję sprzedaży w związku z czym Ford postanowił zakończyć produkcję. 27 października 2006 roku z hali produkcyjnej wyjechał ostatni Taurus. Przez ponad 20 lat produkcji modelu Ford sprzedał 7,5mln egzemplarzy tego samochodu. Miał go zastąpić nowy model – Five Hundred. W związku z protestami miłośników marki oraz problemami marketingowymi z wypromowaniem modelu Five-Hundred przemianowano go na Taurus. W ten sposób powstała piata generacja tego modelu. Od roku 2008 dostępna jest na rynku kolejna generacja modelu. Proponowane są następujące wersje silnikowe: 3.0 V6, 3.5 V6 wyposażone w 6-stopniową automatyczną skrzynię biegów. Z racji małej popularności na amerykańskim rynku pojazdów w wersji Station Wagon (kombi) Ford promuje Taurusa z tego typu nadwoziem pod szyldem Taurus X. To tyle tytułem krótkiego wprowadzenia. Teraz coś o moim samochodzie. Jest to Taurus GL z roku 1995, sedan, czyli 2 generacja. Wyposażony w silnik 3.0 V6 i skrzynię automatyczną typu AX4N. Skrzynia jest najbardziej cennym elementem mojego auta bowiem druga generacja standardowo wyposażana była w skrzynie AXOD-E, dość delikatną, pracującą synchronicznie. Skrzynia AX4N jest jedną z lepszych fordowskich skrzyń. Jest to bardzo udany model asynchroniczny (nie musi po kolei zmieniać biegów) montowany od 1996 roku w Bykach 3 generacji (Taurus, łac. Byk). W roku 1995 montowano AX4N w losowo wybranych egzemplarzach. I taki mi się trafił. Samochód swój kupiłem w Tczewie z ogłoszenia na otomoto. Była to pierwsza przymiarka do amerykańskiego auta. Chciałem coś bardziej kultowego, cena Taurusa jednak była bardzo zachęcająca. Auta z lat 93-95 stały po 6-12 tys. złotych, a był rok 2005. Szukałem generalnie amerykańskiego auta do 10 tys. zł. Wcześniej widziałem kilka Taurusów z różnych ogłoszeń ale były w beznadziejnym stanie. Jeden koleś odmówił pojechania ze mną na stację diagnostyczną… Apropo, jego Taurus był pierwszym jakim w życiu jechałem, pierwszym automatem jaki prowadziłem. Pamiętam że jak wsiadłem do jego Taurusa i zapadłem się w kanapie, czułem się jak na pontonie w którym jest wersalka. Znalazłem fajny egzemplarz w Tczewie. Wsiedliśmy z rodziną w pociąg i pojechaliśmy w ciemno licząc na to że wrócimy autem. Gaweł, kolega z forum flamingwheels.pl pojechał obejrzeć ten egzemplarz dzień wcześniej z racji że mieszkał w Trójmieście. Potem zadzwonił do mnie i mówi: -Radek, przyjeżdżaj, jechałem nim po obwodnicy 130km/h i jest OK. Był OK. No prawie. Pojechaliśmy do diagnosty. Obejrzał podwozie pod katem puknięć. Nie był puknięty. Do skrzyni dolał z litr oleju…A pompa wody wydawała z siebie jakiś przeraźliwy chrobot… Ale wzięliśmy, za 9100zł po targowaniu. Koleś chciał 10500 ale na stacji diagnostycznej uświadomiliśmy mu z Gawłem ze trzeba włożyć w auto trochę pieniędzy. Mechanik ze stacji puścił ściemę (a może faktycznie myślał że tak to się robi) że żeby wymienić pompę wody trzeba wyciągać silnik z auta i całość operacji kosztuje 1000zł. O tyle więc chcieliśmy żeby sprzedający spuścił – i spuścił. Potem zaczęły się problemy, niewielkie ale zawsze. Był to mój pierwszy amerykaniec wiec się uczyłem. Zazwyczaj zostawiałem u mechaników 2-3 razy więcej pieniędzy niż powinienem, o samodzielnym załatwianiu części nie było mowy (wtedy nie wiedziałem nawet co to jest ta pompa wody). Ale jeździł a komfort i przyjemność z tą jazdą związane spowodowały że razem z żona się w nim zakochaliśmy. Mimo że Taurus nie ma typowo amerykańskiej sylwetki to jest w Polsce nierozpoznawalny przez zwykłego ciecia i ma słuszne rozmiary oraz słuszny silnik. Często, także dzisiaj, zrywałem nim asfalt podczas startowania na światłach jak widziałem obok czarne BMW z dresami Jaka była frajda… I tak od świateł do świateł. W międzyczasie zagotowałem w nim wodę co skutkowało wymianą chłodnicy na nową. Potem wyjechałem na Isle of Man do pracy. Mama odziedziczyła po mnie Taurusa. Znienawidziła go szybko jednak. Gasł jej podczas jazdy i nie zapalał. Problemem w aucie była instalacja gazowa. Jak kupowaliśmy auto szukaliśmy takiego z gazem żeby koszty eksploatacji były niższe. Dzisiaj już bym auta z gazem nie kupił, a mój Taurus instalacji gazowej pozbył się jakiś rok temu. Samochód z racji ogromnej awaryjności trafił zatem do mechanika w Poznaniu i tam, otrzymując co miesiąc zastrzyki z gotówki był przywracany do świetności. W czerwcu 2006 roku wziąłem go do UK. Jakiegoż mieliśmy stracha jadąc 2 tyś. km autem które stało 5 miesięcy. Ale dojechało. W UK otrzymywał nadal zastrzyki z gotówki ale cały czas chodziło mi po głowie; sprzedaj go i kup sobie Challengera . Ale nie sprzedałem (Challengera też nie kupiłem) tylko pojechaliśmy nim na wakacje do Norwegii. Auto zrobiło pode mną już ponad 20 tyś mil. Jego stan techniczny oceniam na coraz lepszy. W UK czasem wymieniałem w nim coś tylko po to żeby było nowe, nawet jak działało. Dostał nowe lampy na przód, sprężyny przód i tył, tarcze, bębny, amorki (tylko tył), poduszki amortyzatorów (przód i tył), końcówki drążków, łączniki stabilizatorów, przeguby, konserwacja podwozia, regeneracja alternatora, łożysko przedniego koła, silnik krokowy, oponki, świece, paski, filtry, oleje i mnóstwo innego staffu. A w miedzyczasie wymontowaliśmy z niego butlę z gazem z kolegą i wyrzuciliśmy w krzaki (teraz mi wstyd, ale byłem wtedy tak szczęśliwy że w końcu mam te 501 litrów pojemności bagażnika). Wylewaliście kiedyś gaz z butli? Jest co opowiadać Autem wróciłem do Polski w grudniu 2007 roku. Latem planuję jechać nim znowu do Norwegii i Szwecji na zlot amerykanców. Co ciekawe Taurus jest tak popularnym amerykańcem, a przez to ignorowanym przez wielbicieli US carów, że na zlotach bywa w ilości kilku co najwyżej egzemplarzy. W międzyczasie moja mama wzbogaciła się o Mercurego Sable’a z tego samego rocznika co mój Taurus – 1995 z tym że w wersje LS z silnikiem 3.8. Auto bardzo unikatowe juz w tej chwili (biorąc pod uwagę fakt ze w Stanach już modele 3 generacji lądują na złomowiskach) z racji wersji wyposażeniowej i rzadziej występującego silnika. Porównując Taurusa i Sable’a stwierdzam że wolę Taurusa. Jest bardziej miękki, bardziej amerykański. Silnik 3.8 to prawdziwy kiler. Nigdy nie jeździłem autem tak zrywnym. Co ciekawe Taurus mimo słabszego silnika jest równie dynamiczny, a to dzięki bardziej „zdecydowanej” skrzyni biegów która szybciej i precyzyjniej wrzuca biegi niż AXOD-E w którą wyposażony jest Sable. W międzyczasie okazało się także że mój Byk jest powypadkowy, czego panowie na stacji diagnostycznej, kiedy kupowaliśmy auto, nie stwierdzili. Tak jednak wynika z historii pojazdu w bazie danych CARFAX – napisano: „Front Impact with another vehicle”. Szkoda… Posiadanie Taurusa w Polsce nie jest specjalnym wyzwaniem choć trzeba przebyć długą i trudną drogę żeby serwisować go po kosztach wg cennika dla typowych aut europejskich, jeśli nie ma się wcześniejszego doświadczenia z amerykancami oczywiście. Części sprowadzam głównie z USA, czasem jak coś potrzebuję „na wczoraj” szukam wtedy u lokalnych hurtowników, których w Polsce jest niemało. Z mechaniką jest dość prosto. Polecam unikanie serwisów z szyldem „American-Cars”. Wystarczy dobry mechanik z głową na karku. Amerykańskie auta to naprawdę proste konstrukcje. A teraz dlaczego kocham swoje auto? Mam do niego sentyment. Czasem zastanawiam się jakbym się zachowywał przy takim Camaro powiedzmy… Chyba bym w nim mieszkał… Taurus jest naprawdę bardzo fajną, udaną furą. Mimo swojej mid-size klasy posiada kilka cech dla których uwielbiam amerykańskie dupowozy. Kanapa z przodu, wajcha przy kierownicy, duży silnik. Buja się jak głupi, ale pięknie warczy jak się nim przyśpiesza. Sable mojej mamy brzmi sporo gorzej, wogle dziwnie brzmi, jak żniwiarka jakaś. Poza tym jest dość trudny w prowadzeniu. Strasznie się wyrywa do przodu. Taurus jest bardziej smooth, elastyczny. Silnik 3.0 Taurusa, porównując z silnikiem 3.8, wydaje z siebie charakterystyczny dla V-ek bulgot (no na pewno nie taki jakV8). Największą zaletą tego samochodu jest jego cena i stosunek tej ceny do tego co oferuje. Mamy naprawdę wypaśny samochód jak na europejskie warunki za śmieszne pieniądze. A tak naprawdę Taurus jest odpowiednikiem np. naszego polskiego Poloneza. Co jeszcze? Niepowtarzalność, osiągi, mała awaryjność (awaryjność moim zdaniem bierze się z wieku auta i zaniedbań). Jest to naprawdę dobry amerykański tapczan. Radek Kucharczyk mardan03 - 2008-03-01, 12:36 No RadAg - zaimponowałeś mi historią....... Tylko mi trochę smutno,że Sabel wypada gorzej ni Taurus - myślałem,że są na tym samym (+/-) poziomie ale cóż - chwali się to co się ma Na pewno jest inna jazda tymi modelami co ja nie będę miał okazji sprawdzić bo w Bielsku nie ma Taurusa.... No chyba,że da mi się ktoś kulnąć na zlocie. Jak ja bym opisał o moim historię to byście mnie chyba pożarli za to,że go "opuściłem" na kilka miesięcy bez opieki przez co się zaniedbał ale chcę go przywrócić do "lepszego" stanu wizualnego i technicznego lecz jak każdy wie,wszystko opiera się na kasie. A wracając do tematu - podoba mi się bardzo cały życiorys GRATULACJE RadAg POMYSŁU I WENY !!!! RadAg! - 2008-03-01, 12:50 Hej! dzieki. Generalnie nie mam problemow z pisaniem, najgorzej jest zacząć. Poniżej zamieszczam już skończony, poprawiony artykul z dodana koncowka. Co do porownywania taurusa i Sable'a. Nie jest tak ze Mercury wypada gorzej. Mercury pod wieloma wzgledami bije Taurusa, moze nie na glowe, ale bije. Wyposazeniem. Jakoscia wykonania. Akurat ten mojem mamy to najbogatsza wersja a moj Taurus to wersja podstawowa i trudno porownywac. Mercury jest autem trudniejszym. Wymagajacym troche finezji. Bardziej szorstkim. To auto o sportowym charakterze. Tarcze z tylu. Bardzo fajne zabkowanie na przednim zdarzeku i wytloczone napisy. To takie smaczki auta z wyzszej polki. Czego nie lubie w Sable'u to jego narowistosci. Ten silnik, mam czasem wrazenie chce wyskoczyc spod maski. No i brak kanapy, tylko dwa niezalezne fotele i konsola srodkowa. Szyberdach jest super. Skora, hmmm....zimna. Mercury jest super, ale ja jakos tak z wrodzonej skromnosci wole swojego pospolitego Taurusa. Moja mama nie zgodzila sie mi go w koncu sprzedac, ale mam nadal na niego oko. Zreszta jest w sumie jakby moj. Zawsze moge sie z mama zamienic a i tak dbam o niego, bo mama sie nie zna. Dobrze ze juz wrocilem z IOM bo Sable troche zaniedbany jest i trzeba w koncu zwrocic uwage na pewne rzeczy o ktore moja mama nie dbala bo po prostu sie nie zna. Ponizej wersja finalna artykulu. Ktos kto czytal w pierwszym poscie moze tylko przeczytac ostatni akapit teraz bo zostal dodany.
Jeden z najpopularniejszych w swoim czasie samochód w USA. Bardzo popularny także wśród miłośników teraźniejszej amerykańskiej motoryzacji na całym świecie. Druga generacja tego auta, produkowana w latach 1992-1995 nieprzerwanie, rok po roku była Car of the Year. Nie tylko jednak miano samochodu roku świadczy o jego popularności na początku lat 90-tych. Także nieprzerwanie w latach 1992-1996 był to najchętniej przez Amerykanów kupowany samochód. Utracił swoje pierwsze miejsce na listach sprzedaży na rzecz Toyoty Camry w 1997. Pomysł na Taurusa zrodził się w 1981 roku. Miał to być popularny samochód segmentu mid-size o napędzie na przednie koła (FWD) i miał zastąpić Forda LTD. Rodził się na deskach kreślarskich Ford Motor Company wspólnie z modelem Escort. Przy pracy nad Taurusem pracowali jednak tylko amerykańscy inżynierowie. Był to bowiem projekt kierowany tylko na rynek amerykański. Samochód został zaprezentowany w 1985 roku i był jednym z pierwszych aut rodzinnych zrywającym swoją sylwetką z tradycyjną „kanciastowatością” aut amerykańskich. Tego samego roku Mercury – jedna z firm działających pod skrzydłami Forda zaprezentowała model Sable – bliźniaczy odpowiednik Taurusa. Znawcy rynku motoryzacyjnego sądzili że Taurus się nie przyjmie. Nie dość że zrywał samą sylwetką z innymi amerykańskimi produktami tamtego okresu, to był także autem zaawansowanym technicznie jak na owe czasy. Samo zastosowanie przedniego napędu było wtedy bardzo ryzykownym krokiem. Samochody FWD były rzadkością na rynku amerykańskim. Ku zaskoczeniu wszelkiego rodzaju znawców rynku Taurus pierwszej generacji został bardzo przychylnie przyjęty przez amerykańskich klientów i sprzedał się w liczbie ponad 1 mln egzemplarzy (do roku 1991). W związku z sukcesem Taurusa i Sable’a GM oraz Chrysler szybko przystąpiły do tworzenia swojego auta rodzinnego o aerodynamicznej sylwetce. Co charakteryzowało Taurusa wśród typowych amerykańskich produkcji to wykonane z tworzywa sztucznego klosze lamp przednich oraz atrapa chłodnicy, wykonana także z tworzywa. Sable zamiast atrapy posiadał podświetlany panel który tworzył wraz z przednimi światłami, świetlny pas ciągnący się przez cały przód samochodu. Auta były dostępne w kilku wersjach silnikowych, jako sedan i station wagon. Silniki to 2.5L rzędową czwórka, oraz trzy silniki V6 o pojemnościach 3.0, 3.8 i 3.2 dla wersji sportowej SHO (dostępnej od roku 1989). Dostępne były wersje o różnym stopniu wyposażenia (L,GL,LX) do wyboru z automatyczną lub manualną skrzynią biegów. Dość poważnie do sukcesu Taurusa przyczyniła się jego obecność w filmie Robocop. Także amerykańskie władze nie zostały wobec nowego dziecka Forda obojętne. Pojazd często był używany, na przełomie lat 80/90, przez amerykańskie służby. Szczególnie wyraźnie widać to w hollywoodzkich produkcjach. W filmach „Zabójcy” gdzie Sly jeździ identycznym Bykiem jak mój (no prawie, bo mój ma klamki w kolorze nadwozia), „Mrocznej dzielnicy” gdzie z kolei zabójcy ścigają ,też podobnym Taurusem, biednego Stevena Segala. Taurus 2 generacji występuje w co drugim odcinku popularnego serialu „Z archiwum X”. Także Blake Carington z Dynastii poruszał się super wypasionym czarnym Taurusem pierwszej generacji. W 1990 roku Ford postanowił przebudować lekko Taurusa, głównie wewnątrz. Udostępniono wersje z poduszką powietrzną dla kierowcy. Silnik 2.5L wyposażono w sekwencyjny wtrysk paliwa. Wersja LX została wyposażona w ABS. W 1992 Taurus i Sable przeszły poważny face lifting i tak narodziła się druga generacja tego auta, będąca przez cały okres produkcji najlepiej sprzedającym się autem w USA. Zmieniono przód i tył samochodu oraz interior. W roku 1993 zrezygnowano z najuboższej wersji o oznaczeniu L oraz wycofano silnik 2.5L uważany za bardzo awaryjny (amerykanom zawsze najlepiej wychodziły benzynowe V-ki). Dostępne były nadal wersje GL oraz LX z silnikami 3.0 lub 3.8 oraz wersja SHO z silnikiem Yamahy 3.2L i podwójnym wydechem. Wersja policyjna była wyposażona w silnik 3.8 (zmodyfikowany w stosunku do cywilnego 3.8) i także podwójny wydech. W 1996 roku Ford wprowadził na rynek kompletnie nowego Taurusa, bardzo mocno osadzonego w japońskiej stylistyce nadwozia. Ford liczył na ogromny sukces nowej wersji, porównywalny z sukcesem kiedy to Taurus pojawił się na rynku w 1985 roku. Niestety się przeliczył. Nastąpił spadek popularności Taurusa i bliźniaczego Sable’a na rzecz aut japońskich. Trzecia generacja natomiast była pierwszą sprzedawaną także do krajów europejskich,Japonii, Hong-Kongu oraz na rynek Australii i Nowej Zelandii. Trzecia generacja wyposażona była w nowej generacji silniki duratec. Wersja SHO doczekała się silnika V8 o pojemności 3.4 litra niestety tylko ze skrzynią automatyczną. Kolejna generacja Taurusów została zaprezentowana przez Forda w roku 2000. Była to optycznie zmodyfikowana 3 generacja, wyposażona w nowe lampy i grill. Było też kilka zmian w wyposażeniu auta. Produkcja modelu SHO została zarzucona. Czwarta generacja kontynuowała spadkową tendencję sprzedaży w związku z czym Ford postanowił zakończyć produkcję. 27 października 2006 roku z hali produkcyjnej wyjechał ostatni Taurus. Przez ponad 20 lat produkcji modelu, Ford sprzedał 7,5 mln egzemplarzy tego samochodu. Miał go zastąpić nowy model – Five Hundred. W związku z protestami miłośników marki oraz problemami marketingowymi z wypromowaniem modelu Five-Hundred przemianowano go na Taurus. W ten sposób powstała piata generacja tego modelu. Od roku 2008 dostępna jest na rynku kolejna generacja modelu. Proponowane są następujące wersje silnikowe: 3.0 V6, 3.5 V6 wyposażone w 6-stopniową automatyczną skrzynię biegów. Z racji małej popularności na amerykańskim rynku pojazdów w wersji Station Wagon (kombi) Ford promuje Taurusa z tego typu nadwoziem pod szyldem Taurus X. To tyle tytułem krótkiego wprowadzenia. Teraz coś o moim samochodzie. Jest to Taurus GL z roku 1995, sedan, czyli 2 generacja. Wyposażony w silnik 3.0 V6 i skrzynię automatyczną typu AX4N. Skrzynia jest najbardziej cennym elementem mojego auta bowiem druga generacja standardowo wyposażana była w skrzynie AXOD-E, dość delikatne, pracujące synchronicznie. Skrzynia AX4N jest jedną z lepszych fordowskich skrzyń. Jest to bardzo udany model asynchroniczny (nie musi po kolei zmieniać biegów) montowany od 1996 roku w Bykach 3 generacji (Taurus, łac. Byk). W roku 1995 montowano AX4N w losowo wybranych egzemplarzach. I taki mi się trafił. Samochód swój kupiłem w Tczewie z ogłoszenia na otomoto. Była to pierwsza przymiarka do amerykańskiego auta. Chciałem coś bardziej kultowego, cena Taurusa jednak była bardzo zachęcająca. Auta z lat 93-95 stały po 6-12 tys. złotych, a był rok 2005. Szukałem generalnie amerykańskiego auta do 10 tys. zł. Wcześniej widziałem kilka Taurusów z różnych ogłoszeń ale były w beznadziejnym stanie. Jeden koleś odmówił pojechania ze mną na stację diagnostyczną… Apropo, jego Taurus był pierwszym jakim w życiu jechałem, pierwszym automatem jaki prowadziłem. Pamiętam że jak wsiadłem do jego Taurusa i zapadłem się w kanapie, poczułem się jak na pontonie na którym jest wersalka. Znalazłem fajny egzemplarz w Tczewie. Wsiedliśmy z rodziną w pociąg bo wcześniej sprzedaliśmy fiestę i pojechaliśmy w ciemno licząc na to że wrócimy autem. Gaweł, kolega z forum flamingwheels.pl pojechał obejrzeć ten egzemplarz dzień wcześniej z racji że mieszkał w Trójmieście. Potem zadzwonił do mnie i mówi: -Radek, przyjeżdżaj, jechałem nim po obwodnicy 130km/h i jest OK. Był OK. No prawie. Pojechaliśmy do diagnosty. Obejrzał podwozie pod katem puknięć. Nie był puknięty. Do skrzyni dolał z litr oleju…A pompa wody wydawała z siebie jakiś przeraźliwy chrobot… Ale wzięliśmy go, za 9100zł po targowaniu. Koleś chciał 10500 ale na stacji diagnostycznej uświadomiliśmy mu z Gawłem ze trzeba włożyć w auto trochę pieniędzy. Mechanik ze stacji puścił ściemę (a może faktycznie myślał że tak to się robi) że żeby wymienić pompę wody trzeba wyciągać silnik z auta i całość operacji kosztuje 1000zł. O tyle więc chcieliśmy żeby sprzedający spuścił – i spuścił. Potem zaczęły się problemy, niewielkie ale zawsze. Był to mój pierwszy amerykaniec więc się uczyłem. Zazwyczaj zostawiałem u mechaników 2-3 razy więcej pieniędzy niż powinienem, o samodzielnym załatwianiu części nie było mowy (wtedy nie wiedziałem nawet co to jest ta pompa wody). Ale Taurus jeździł a komfort i przyjemność z tą jazdą związane spowodowały że razem z żoną się w nim zakochaliśmy. Mimo że Taurus nie ma typowo amerykańskiej sylwetki to jest w Polsce nierozpoznawalny przez zwykłego ciecia i ma słuszne rozmiary oraz słuszny silnik. Często, także dzisiaj, zrywałem nim asfalt podczas startowania na światłach jak widziałem obok czarne BMW z dresami Jaka była frajda… I tak od świateł do świateł. W międzyczasie zagotowałem w nim wodę co skutkowało wymianą chłodnicy na nową. Potem wyjechałem na Isle of Man do pracy. Mama odziedziczyła po mnie Taurusa. Znienawidziła go szybko. Gasł jej podczas jazdy i nie zapalał. Problemem w aucie była instalacja gazowa. Jak kupowaliśmy auto szukaliśmy takiego z gazem żeby koszty eksploatacji były niższe. Dzisiaj już bym auta z gazem nie kupił, a mój Taurus instalacji gazowej pozbył się jakiś rok temu. Samochód z racji ogromnej awaryjności trafił zatem do mechanika w Poznaniu i tam, otrzymując co miesiąc zastrzyki z gotówki był przywracany do świetności. W czerwcu 2006 roku wziąłem go do UK. Jakiegoż mieliśmy stracha jadąc 2 tyś. km autem które stało 5 miesięcy. Ale dojechaliśmy. W UK otrzymywał nadal zastrzyki z gotówki ale cały czas chodziło mi po głowie; sprzedaj go i kup sobie Challengera . Ale nie sprzedałem (Challengera też nie kupiłem), tylko pojechaliśmy nim na wakacje do Norwegii. Auto zrobiło pode mną już ponad 20 tyś mil. Jego stan techniczny oceniam na coraz lepszy. W UK czasem wymieniałem w nim coś tylko po to żeby było nowe, nawet jak działało. Dostał nowe lampy na przód, sprężyny przód i tył, tarcze, bębny, amorki (tylko tył), poduszki amortyzatorów (przód i tył), końcówki drążków, łączniki stabilizatorów, przeguby, konserwację podwozia, regenerację alternatora, łożysko przedniego koła, silnik krokowy, oponki, świece, paski, filtry, oleje i mnóstwo innego staffu. A w miedzyczasie wymontowaliśmy z niego butlę z gazem z kolegą i wyrzuciliśmy w krzaki (teraz mi wstyd, ale byłem wtedy tak szczęśliwy że w końcu mam te 510 litrów pojemności bagażnika). Wylewaliście kiedyś gaz z butli? Jest co opowiadać Autem wróciłem do Polski w grudniu 2007 roku. Latem planuję jechać nim znowu do Norwegii i Szwecji na zlot amerykańców. Co ciekawe Taurus jest tak popularnym amerykańcem, a przez to ignorowanym przez wielbicieli US carów, że na zlotach bywa w ilości kilku co najwyżej egzemplarzy. W międzyczasie moja mama wzbogaciła się o Mercurego Sable’a z tego samego rocznika co mój Taurus – 1995 z tym że w wersji LS z silnikiem 3.8. Auto bardzo unikatowe juz w tej chwili (biorąc pod uwagę fakt ze w Stanach modele 3 generacji lądują już na złomowiskach) z racji wersji wyposażeniowej i rzadziej występującego silnika. Porównując Taurusa i Sable’a stwierdzam że wolę Taurusa. Jest bardziej miękki, bardziej amerykański. Silnik 3.8 to prawdziwy kiler. Nigdy nie jeździłem autem tak zrywnym. Co ciekawe Taurus mimo słabszego silnika jest równie dynamiczny, a to dzięki bardziej „zdecydowanej” skrzyni biegów która szybciej i precyzyjniej wrzuca biegi niż AXOD-E w którą wyposażony jest Sable. W międzyczasie okazało się także że mój Byk jest powypadkowy, czego panowie na stacji diagnostycznej, kiedy kupowaliśmy auto, nie stwierdzili. Tak jednak wynika z historii pojazdu w bazie danych CARFAX – napisano: „Front Impact with another vehicle”. Szkoda… Posiadanie Taurusa w Polsce nie jest specjalnym wyzwaniem choć trzeba przebyć długą i trudną drogę żeby serwisować go po kosztach wg cennika dla typowych aut europejskich, jeśli nie ma się wcześniejszego doświadczenia z amerykańcami oczywiście. Części sprowadzam głównie z USA, czasem jak coś potrzebuję „na wczoraj” szukam wtedy u lokalnych hurtowników, których w Polsce jest niemało. Z mechaniką jest dość prosto. Polecam unikanie serwisów z szyldem „American-Cars”. Wystarczy dobry mechanik z głową na karku. Amerykańskie auta to naprawdę proste konstrukcje. A teraz dlaczego kocham swoje auto? Mam do niego sentyment. Czasem zastanawiam się jakbym się zachowywał przy takim Camaro powiedzmy… Chyba bym w nim mieszkał… Taurus jest naprawdę bardzo fajną, udaną furą. Mimo swojej mid-size klasy posiada kilka cech dla których uwielbiam amerykańskie dupowozy. Kanapa z przodu, wajcha przy kierownicy, duży silnik. Buja się jak głupi i pięknie warczy jak się nim przyśpiesza. Sable mojej mamy brzmi sporo gorzej, wogle dziwnie brzmi, jak żniwiarka jakaś. Poza tym jest dość trudny w prowadzeniu. Strasznie się wyrywa do przodu. Taurus jest bardziej smooth, elastyczny. Silnik 3.0 Taurusa, porównując z silnikiem 3.8, wydaje z siebie charakterystyczny dla V-ek bulgot (no na pewno nie taki jak V8). Największą zaletą tego samochodu jest jego cena i stosunek tej ceny do tego co oferuje. Mamy naprawdę wypaśny samochód jak na europejskie warunki za śmieszne pieniądze. A tak naprawdę Taurus jest odpowiednikiem np. naszego polskiego Poloneza. Co jeszcze? Niepowtarzalność, osiągi, mała awaryjność (awaryjność moim zdaniem bierze się z wieku auta i zaniedbań). Jest to naprawdę dobry amerykański tapczan. Czasem słyszę że bez sensu władowałem kupę pieniędzy w bezwartościowe auto. Nie zgodzę się z tym. Fakt jest taki że mój Taurus odwdzięcza mi się bezawaryjnością, mogę do niego w każdej chwili wsiąść i jechać gdziekolwiek. Do serwisu trafia raz na kilka miesięcy i to raczej z powodu mojego widzimisię niż żeby naprawdę potrzebował. Poza tym mam wrażenie że ten samochód mnie lubi. Mojem mamy nie lubił. Jest idealnym autem do codziennego użytkowania. Moje plany na zakup kolejnych amerykańskich aut są i je realizuję. Marzę cały czas o Camaro 2 generacji z lat 79-81, choć ostatnio chodzi mi także po głowie myśl o Vitorii. Jak tylko finanse pozwolą będę po prostu kupował kolejne amerykańskie fury, ale Taurusa nie sprzedam. Miło będzie mieć na starość garaż pełen amerykańskich klasyków i tego pierwszego Taurusa wśród nich. Nie zapominam także o drugim amerykańcu w rodzinie – Mercurym Sable mojej mamy. Ostatnio zresztą chciałem go od niej kupić ale się nie zgodziła. Bardzo lubi ten samochód i on lubi ją. Radek Kucharczyk GAZDA - 2008-03-01, 19:57 a do czego ten artykuł? do gazety jakiejś? bloga? RadAg! - 2008-03-01, 19:59 Na nowy serwis klubu American Eagle Club GAZDA - 2008-03-01, 22:16 RadAg! - 2008-03-01, 22:33 Czytales?? wiesia - 2008-03-01, 22:37 A ja lubię ten diabelski charakterek silnika mojego sable. Taki troszkę jak jego właścicielka , hihi. ||Radek super artykuł . Taki.... sercem napisany. RadAg! - 2008-03-01, 22:40 Dzieki. No diabelski - to dobre okreslenie...Kurcze teraz dopiero sobie uswiadamiam, kiedy tak bronicie Sable'a, ilu tu jest wlascicieli tego auta...Chyba wiecej niz Taurusiarzy. wiesia - 2008-03-02, 17:53 Podoba mi się bardzo określenie "amerykański tapczan". O tak........ siadasz za kierownicą , zapadasz się wygodnie jak w miękkiej sofie i prowadzisz......nie, one same się prowadzą. Też w moim sable jest 3 osobowa kanapa i sobie ją chwalę. |